Pierwszy mecz był tylko lekką wpadką Bulls. Potem w drugim pokazali moc, a w 3 nic nie zrobili sobie z tego, że przenieśli się do Atlanty. Bulls mają zdecydowanie więcej argumentów. Przede wszystkim mają Rose'a, który jak ma dobry mecz jest nie do zatrzymania, tak jak w game 3. Mają Denga, który spokojnie zapewnia kilkanaście punktów w meczu, Noaha, który pozwala Horfordowi na średnio 8 punktów w meczu. Korvera, który jak trzeba to sypnie trójkę. Bogansa, który nie pozwala na wiele Johnsonowi (no poza 1 meczem, ale to mówiłem, wpadka Bulls). I nawet mimo słabej gry Boozera starczy to na Atlante. Smith nie szaleje, Horford już pisałem jest odpowiednio ograniczony przez Noaha, Crawford to nie ten Crowford co z serii z Orlando. Wg mnie różnica między tymi ekipami widoczna jest gołym okiem i dziś liczę na potwierdzenie.